Nazwa przerażającego monstrum w swobodnym przekładzie oznacza: „Sługa ciemności” czy też „Sługa mrocznego” [w domyśle: maga], stąd też stwór, zwany jest czasem sługusem. Acz zauważyć trzeba, że większość znających bestię nie ma pojęcia, od kogo pochodzi; to przyzwyczajenie do odmiany końcówek we Wspólnym, uczyniło z męskiego servitadarii – servitadara, brzmiącego dla uczonych tyleż bardziej naturalnie, co etymologicznie obco. Samo „servita” oznacza po prostu służącego.
Servitadara zalicza się do grupy nieumarłych. Podkreślić jednak należy, że nie jest on efektem bezpośredniego ożywienia jakiejkolwiek innej znanej istoty rozumnej. Istnienie stwora to skutek kombinacji nekromancji, transmutacji i eksperymentów chirurgicznych, które miały miejsce w pradawnych czasach. Stworzenie Servitadara jest obecnie niemożliwe.
Bazą dla nienaturalnie chudego, chociaż jednocześnie na swój sposób zgrabnego, dobrze umięśnionego i silnego servitadara był najprawdopodobniej człowiek. Ewenementem nie dającym się porównać z żadną inną rasą, jest wzrost potwora: przeciętne osobniki mierzą od 2,5 metra do 3 metrów, jednak nader często zdarzały się sługusy-giganty, o wzroście dochodzącym aż do sześciu metrów. Sprężyste, elastyczne i dobrze zazwyczaj umięśnione kończyny górne, przez swą chudość wydawały się delikatniejsze. Zazwyczaj ich długość wynosiła niewiele mniej, co całe ciało bestii, nie wliczając głowy, ale spotykano także jednostki, które wlokły imponujących rozmiarów łapska za sobą. Razem ze szponami, całkowita długość kończyn może osiągnąć do trzech metrów; dłuższe są już patologią i oznaką słabości osobnika – niewygodne, ciężkie, utrudniają łowy. Nierzadko obserwowano, jak ciągnięte za resztą ciała pazury, wrosły w pięty osobnika, pozbawiając go podstawowych narzędzi przeżycia. Rozpiętość ramion, ze szponami, u dobrze rozwiniętych, zdrowych osobników, dochodzi do trzech metrów.
Mimo wyraźnej dysproporcji w sylwetce i związanego z nią stałego garbienia się (co też wiąże się z poszukiwaniem jedzenia – zazwyczaj w grobach i płytkich wodach; sługus wiecznie się schyla i węszy), servitadar sprawia wrażenie ogólnie zgrabnego. Budowa ciała zawsze pozostaje męska, nie widać też żadnych oznak płciowych, poza różnicą między szerokością barków a miednicy, typową dla samców rozumnych ras. Stąd też, do tej pory nie udało się naukowcom ustalić, czy stworzenia te w ogóle posiadają płeć fizyczną, bowiem nie rozmnażają się płciowo.
Uwagę zwracają mocne, sprężyste łydki i długie, wąskie stopy, zakończone szponami, zwykle z kościstą ostrogą przy pięcie. Monstrualnie wielkie szpony bywają przyczyną cierpień bestii: zdolne do przebicia płytkiego pancerza z miękkiej stali i wręcz poszatkowania żywych tkanek, są tak twarde, odporne na łamanie i ścieranie, że sługus, by pazury nie wrastały w ciało i nie utrudniały poruszania się, zmuszony jest co jakiś czas samodzielnie się ich pozbawiać, jeśli urosną zbyt długie, i poczekać na przyrost płytki paznokciowej do żądanego rozmiaru. Servitadar w tym celu zdolny jest, m.in. wcisnąć szpony pod płytę nagrobną, oderwać je szczękami czy też rzucić się na osobnika silniejszego, by, ryzykując życiem, stracić kłopotliwy bagaż w walce. Złożone sposoby posługiwania się w powyższym celu narzędziami, przemawiają za szczątkową inteligencją tych istot, bliską tej, jakie posiadają zwierzęta wyższe czy inne nieumarłe sługi, tworzone przez czarnoksiężników. Także ostrogi mogą sprawiać ból: przerośnięte, przyczyniają się do zwyrodnienia stawów napięstka i uporczywego bólu stóp, zanikania w nich czucia, drętwienia, reumatyzmu. Nadmiar tkanki kostnej servitadar ściera o drzewa i kamienie.
Szpony u dłoni sługusa bywają zazwyczaj dłuższe niż pazury u nóg. Służą do rozrywania ofiar, szarpania i cięcia mięsa, pomagają także w czepianiu się podłoża, na przykład przy wspinaczce czy przeskakiwaniu po mokrych kamieniach. Długimi palcami sługus wybiera też swój przysmak: szpik z kości i mózg z czaszki. Zwykle całe dziesięć palców obydwu rąk uwalane jest krwią i resztkami mięsa, stąd czasem do opisu servitadara dodaje się przymiotnik: kara (czerwony) lub szkarłatnopalczasty. Klatka piersiowa sprawia wrażenie zszytej pośrodku – pas zrogowaciałej, grubej skóry dzieli ją na dwie równe części. Układ pokarmowy servitadara zbliżony jest do ludzkiego, acz przy sekcji wyraźnie widać, że sprawne, tzn. nie zwyrodniałe, nie zmniejszone, nie upośledzone – są tylko narządy główne, jak (przepastny) żołądek czy wątroba. Serce przypomina zrośnięte z dwu różnych serc, pochodzących od dwu różnych istot. Prymitywna, jak sklecona przez chirurga-amatora, zawartość powłok skórnych przemawia za tym, by uznać servitadara za istotę magiczną; choć jest mięsożercą, musi posiłkować się magią, by przetrwać. Pewne osobniki można śmiało zaliczyć do tych o cechach przywódczych, choć sługusy żyją samotnie i nawzajem się zwalczają: te mają na łokciach zabójczo ostre wyrostki kostne, przypominające kły. Hipotezą co do posiadania przez bestię podobnych cech dystynktywnych jest twierdzenie, jakoby były to te monstra, które nie wzięły się z nasienia samego sługusa, lecz zostały bezpośrednio stworzone przez nekromantów, ci zaś je tym samym „oznaczyli”. Inna wersja głosi, że wyrostki na ciele to po postu kolejna mutacja organizmu stworzonego z chaosu.
Najdziwniejszą i budzącą największą grozę, jest u servitadara niewątpliwie głowa. Zamiast części twarzowej, sługus ma dwa rzędy igłowatych, śmiertelnie ostrych zębów, wiecznie skrwawionych, osadzonych w mocno odkrytych, krwistoczerwonych już z natury dziąsłach. Z daleka garnitur zębów, przez wieczne umazanie posoką, sprawia wrażenie ogromnych, wielorzędowych żuwaczek. Ponoć są jeszcze ostrzejsze aniżeli pazury i potrafią przebić szyszak; niekiedy opacznie wgryzione w kamień nagrobny, nie ulegają złamaniu. Ulegają natomiast ścieraniu, stąd obecność u sługusa wiecznie „gotowych”, kiełkujących zębów z tyłu gardła, na czas „rezerwy” pozostawionych w tzw. torebkach dziąsłowych. Kiedy pierwsze rzędy zębisk ulegają zużywają się, kły dalsze wyłaniają się z kieszonek i przesuwają ku przodowi.
Plama czerwieni zębów i okrwawione szpony to znak rozpoznawczy servitadara, którego nie należy lekceważyć. Istoty te mają bowiem zdolność kamuflowania się nie tylko w ciemności, ale i poprzez dopasowanie swej struktury np. do cmentarnego muru. W półmroku uwidacznia się osobliwość tych stworzeń: tracą kontur, stają się też optycznie płaskie. To właśnie dzięki tej zdolności servitadarów, spotkanie z nimi tak wielu przypłaciło życiem.
Servitadarem zainteresowano się, gdy w pobliżu miejsc kojarzonych ze starożytnymi enklawami złej mocy i nekromanckiego „źródła surowców” – jak cmentarze i miejsca wywożenia odpadków z rzeźni czy też pozostałości po wędrownych „cyrkach bestii” – zaczęto odnajdywać, wbite w zmasakrowane ciała, wielkie szpony i zęby oraz ich ślady. Za każdym razem stwierdzano też obecność nieznanej, starożytnej i magicznej aury; doświadczeni magowie wyczuli w niej ciemny pierwiastek. Zniknięcie Amarth pod śniegiem na jakiś czas sparaliżowało krainę; racjonowanie mięsa, brak obwoźnych klatek bestii i zamarznięta ziemia na cmentarzach, nie pozwalająca się dostać do świeżych zwłok – spowodowały, że tego czasu – choć wkrótce Amartczycy przywykli do wiecznej zimy i pokochali ją jako symbol państwa – servitadary po raz pierwszy podeszły pod ludzkie domostwa.
Stwory te uzależnione są od magii, zwłaszcza czarnej, aczkolwiek wystrzegają się jak ognia magii szamanów i kapłanów. Tak jak w przypadku mięsa – zjedzą ryby, jeśli muszą, lecz strasznie tego nie znoszą – wolą pozostawać tam, gdzie nić energii magicznej ma zdecydowanie szemrane pochodzenie. Stąd upodobały sobie katakumby Amarth (w tym księstwie zresztą się je spotyka, brak źródeł na temat pojawiania się sługusów w innych częściach Fallathanu, przynajmniej w stanie dzikim; są więc traktowane jako tutejszy gatunek endemiczny), cmentarze, w tym zapomniane, zaniedbane nekropolie, opuszczone domy, farmy i świątynie, świeże pobojowiska, lochy, a nawet podziemne ścieki. Interesujące jest, że servitadar instynktownie znajduje miejsca zbrodni, gwałtu, katastrofy – wszystkie te, w których doszło do aktu przemocy, gwałtownej śmierci, rozlewu krwi. Potwór naturalnie wyczuwa tzw. „źródła” – punkty stężenia szczególnie obfitej mocy. Kładzie się wówczas płasko na ziemi i chłonie energię w sposób nieomal fizyczny, porami ciała i poprzez układ oddechowy – tak, jak istoty żywe absorbują tlen. Mimo bycia nieumarłym, sługus oddycha; jest to jednak odruch bezwarunkowy, niepotrzebny mu do życia.
Istota ta lubi trzymać się ziemi – gruntu, kamienia płyty nagrobnej, posadzki w mrocznym lochu. Odczuwa z nią swoistą jedność i albo biega prawie na czterech nogach, podpierając się wyrośniętymi dłońmi, albo chodzi zgarbiona, węsząc niby-pyskiem tuż przy ziemi. Jeśli musi nagle się skryć, salwować ucieczką – sługus będzie przeskakiwał po drzewach i parkanach z małpią zręcznością, lecz dobrowolnie nie wybierze takiego sposobu przemieszczania się. Podobnie zresztą, jako doskonały pływak – na ryby uda się tylko wtedy, gdy zabraknie mięsa. Bardzo zręczny i silny, servitadar wyśmienicie się wspina i skacze. Jednak czyni to rzadko, zazwyczaj gdy po źródło pokarmu musi dostać się wyżej (np. chce wejść przez rozbite okno mauzoleum lub do mieszkania samotnego kapłana). Cechuje się także sporą wytrzymałością: nie męczy się tak szybko, jak istoty żywe, wykazuje też podziwu godny, graniczący z fanatyzmem upór, jeśli chodzi o zdobycie pożywienia czy zabicie wroga – tego będzie ścigał do skutku. Nienawiść do istot żywych ma źródło w celu powołania na świat bestii: miała ona swego pana chronić i dla niego zabijać; zdolność ta, przeobraziwszy się w tępy automatyzm, sprawiła, że servitadar zaatakuje każdego, kto się zbliży. Otóż, sługus może, jeśli chce, zatracić swój kontur i trójwymiarowość. Na tle chropawego muru może być nieodróżnialną szarą plamą; wczepiony weń mocno szponami, przywierając do powierzchni, upodabnia ponadto szarawą skórę do faktury kamienia. Spoczywając płasko nawet na pionowej ścianie, servitadar atakuje szybko i znienacka; ofiara w ciągu kilku sekund zostaje zmieniona w krwawą pulpę. Potrafi też daleko skakać, zostawiając za sobą mgielną smugę – wygląda to, jakby latał, niesiony magiczną siłą. W istocie, to mięśnie servitadara windują go tak wysoko w górę, zaś mgła jest instynktownym gubieniem konturu. Naukowcy sklasyfikowali ów fenomen jako „niedostateczną zmiennokształtność”; prawdopodobnie czarnoksiężnikom-twórcom zależało na uzyskaniu efektu zamiany w na pół materialny cień, lecz nie udało im się dojść do pełni sukcesu.
Z pokarmu sługus preferuje świeże surowe mięso, ale nie pogardzi świeżym lub nawet mocno posuniętym w rozkładzie trupem. Zwyczaje zależą od osobnika, dostępności pokarmu, stanu zdrowia servitadara, etc. Rozmnażają się w dosyć drastyczny sposób: poprzez odgryzienie sporej części własnego ciała i wyrwanie sobie drugiego z serc. Następnie, sklecone byle jak, porzucają te krwawe ochłapy własnego jestestwa w pobliżu źródła. „Gorący punkt” miejsca mocy spoczywa zwykle pod kawałkiem ciała z sercem (bo zazwyczaj razem z nim servitadar wyrywa też fragment ciała). Niewiadomym jest, jak servitadary doszły do tak zaawansowanego sposobu przedłużania gatunku, ale pewnym pozostaje, że te egoistyczne istoty robią to tylko wtedy, kiedy są słabe lub chore – i już niewiele mają do stracenia. Okiełznanie bestii udaje się rzadko, lecz wówczas jest to prawdziwa maszyna do zabijania.
Poziom: 82